Pozwólcie, że opowiem Wam pewną historię, która wydarzyła się naprawdę. I żebyście nie usnęli w trakcie czytania , co wcale nie byłoby złe wszak dobry sen to zdrowie, będę się starała pisać zwięźle.
Historia zdarzyła się kilka miesięcy temu, tu w tym oto miejscu.
Po drugiej stonie ulicy znajduje się największy bazar Brukseli (marché des abattoirs), obok jest wejście do metra i w około tłum ludzi z całego świata.
Wracając z bazaru obładowani reklamówkami owoców i warzyw, ja i mój tata stanęliśmy w kilkometrowej kolejce do budki z goframi. Tóż przed nami stoi starszy mężczyzna z dwójką wnuków, 3-letni bliźniacy, jakże różni od siebie.
Mateusz grzecznie trzyma dziadka za rękę, wesoło nucąc coś pod nosem. Drugi to Dawid, jest dzieckiem o bardzo żywym usposobieniu. Humorzasty malec skacze, krzyczy, piszczy, pluje, turla się po ziemi nie reagując na prośby opiekuna. W którymś momencie, niewiadomo dokładnie w którym, Dawid rozpływa się w powietrzu. Dosłownie! Nikt nie zauważa jak chłopiec znika z powierzchni ziemi, ani jego dziadek, ani nikt inny z kolejki.
Jako, że starszy pan włada jedynie językiem polskim i trochę rosyjskim trudno byłoby wszcząć
poszukiwania bez wsparcia. Proponujemy mu zatem pomoc, ja jako tłumacz pl-fr, a mój tata jako znawca regionu i zdolniacha przy załatwianiu różnych spraw.
No dobrze, ale w którym miejscu zacząć szukać? Ogłosić na rynku przez megafon o zaginięciu dziecka? Czy mknąć
po pobliskich sklepikach i miejscach na szybki lunch zapytując ludzi czy przypadkiem nie spotkali kilkuletniego 'diabełka' ubranego tak i tak? A może zejść pod ziemię do metra które jest niebezpieczne szczególnie dla dzieci i starszych...
Jak myślicie, którą drogą podążyliśmy?
Aby nie przeciągać całej i bardzo skomplilowanej historii, powiem szybciuteńko, że zeszliśmy do metra... pędem udaliśmy się do Punktu Obsługi klienta i tam przedstawiliśmy całą sytuację. Pracownik punktu wykonał kilka telefonów i chwilę później oznajmił nam, że podróżujący samotnie chłopczyk jest cały i zdrów i znajduje się na stacji Simonis pod opieką funkcjonariuszy policji. Ouf, kamień z serca nam spadł i od razu lżej się zrobiło. Nie tracąc ani chwili wskakujemy do metra i mkniemy na Simonis po odbiór zguby.
Po przybyciu na miejsce jakże wielkie było nasze zdziwienie... stróżowie prawa, ekipa strażaków, cały personel medyczny i bóg wie kto jeszcze towarzyszą małemu Polakowi. Przecisnąć się do niego nie sposób, na domiar złego zabroniono nam zbliżyć się do dziecka. Wkrótce potem, pani policjantka wyrywa Mateusza z objęć dziadka i to był początek koszmaru.
Dzieci zostają odwiezione do kliniki na obserwację pod okiem kadry specjalistów z różnych dziedzin pediatrii i psychologii.
Jak do tego doszło?- Już Wam mówię. Dawid napotkany przez policjantow w metrze, z miejsca został przesłuchany o powód ucieczki :
Dlaczego jesteś sam?, Uciekłeś z domu?, Boisz się tam wracać?, Rodzice cię biją?
Przestraszony trzylatek nie rozumiejąc wiele, równocześnie chcąc przypodobać się fajnym panom, rzekł niczym baranek ofiarny:
Oui. Papa m'a donné une tape sur les fesses <
Tak. Tata dał mi klapsa w tyłek> no i masz ci babo placek. Oskarżony rodzic o klapsa bezwiednie pogrążył się w problemie.
Wspomę, że tego dnia Dawid nie uciekł z powodu jakiegoś klapsa czy innej kary cielesnej , tylko pogonił, ot tak gdzie oczy poniosły.
Niebawem sprawą zajęła się prokuratura. Ojciec został oskarżony za przemoc wobec dzieci i skazano go na rok pozbawienia wolności. I choć pozwany, uczciwie przyznał się do postawionych mu zarzutów; zeznał, że owszem, czasami stosował klapsy jako metodę wychowawczą, to i tak nie uniknął kary. W rezultacie trafił do więzienia, a dzieci po wielotygodniowej obserwacji w klinice i odesparowaniu od rodziców wrociły do rodzinnego domu .
Wiecie, co najbardziej mnie boli w tej historii?- To, ze w Belgii niekaralne jest zabijanie nienarodzonych dzieci, podczas, gdy mogą Cię wsadzić za kratki, za klapnięcie krnąbrnego brzdąca.
I niezależnie od tego, jakie jest moje zdanie na temat stosowania klapsów martwi mnie, że nasze państwo ingerując tak mocno w sprawy rodziny i wychowania. Skutecznie pozbawia rodziców autorytetu, nie proponując nic w zamian.