samedi 23 mars 2013

the american dream ...


  
  Wsłuchuję się w świsty i gwizdy wiatru za oknem. Popijam białą herbatę, przeglądam stare brukowce dla relaksu i myślę tak sobie...
Co by było gdybym nagle obudziła się w Los Angeles ?

 Zsunęłabym satynową pościel i zachwycała się nowiuśkimi silikonowymi cyckami. Służąca podałaby mi na śniadanie pół szklanki soku grejprutowego i liść sałaty. I po tak pożywnym posiłku wyjrzałabym przez okno, by podziwiać przez ułamek sekundy ogród, który oddzielony jest od reszty świata dwumetrowym murem. A na słupach wysokiego napięcia jak wrony siedzieliby paparazzi. Za chwilę przyjechałaby fryzjerka, manikiurzystka, specjalistka od depilacji brwi - obrobiłyby mi facjatę jak należy.  Następnie parę zdjęć do kolorowych magazynów i zaraz potem na zakupy, przecież teraz stać mnie na wszystko...W międzyczasie mała konferencja prasowa dla gryzipiórków, aha i spotkanie z agentem, który perfekcyjnie wyławia dla mnie role w kasowych superprodukcjach .Po południu obiadek beztłuszczowy - jajko gotowane na parze i obowiązkowo szpinak (ciekawe jak bym długo pociagnęła na takim krowim żarciu). Dalej, power na resztę dnia...kolejne przebieranko i siup na imprezę. Ma być na niej ten...no... jak mu tam (szukam w głowie gwiazdora) może być Johnny Depp...a niech tam...więc na imprezce będzie demoniczny Johnny. Imprezka się rozkręca...
Oo ! Przyszła kompletnie nawalona Lindsay...fatalnie jej bez makijażu. Ale zaraz, zaraz, a gdzie mój Johnnuś?...JEST!...sprint do toalety, szybkie poprawki, telefon do dziennikarza...oby zdążył...Podchodzę do obleganego Johnnusia, wieszam mu się na szyi i uśmiech od ucha do ucha! Pstryk! (no przy takiej reklamie rólka murowana)...i wredny fotograf ma do sprzedaży dowód na nowy branżowy romansik. A niech Vanessa zwija się z zazdrości, co mi tam ? Wracam taxówką totalnie spruta, przechlana do mojej posiadłości...Ja pieniczę, jak tu pusto...trzeba położyć się do łóżka, bo jutro zdjęcia próbne.
Kilka tabletek na kolację...szklanka wody przy łózku, bo w nocy nikt nie poda...Głowa na poduszkę...i jedna samotna łza na satynie...

                                                                      The end


    ... i do następnego mojego widzimisię ...

14 commentaires:

  1. Bardzo fajnie się to czytało. Więcej takich postów :) Pozdrawiam!

    RépondreSupprimer
  2. Bardzo ciekawa notka.
    Jak jakiś wpis z pamiętnika.
    Udanego weekendu.

    RépondreSupprimer
  3. piękne zdjęcie pięknej M.M :) zapraszam do obserwowania.

    RépondreSupprimer
  4. Świetny Blog. Piękna M <3 + Zapraszam do mnie i zachęcam do wyrażania opinii w komentarzach i obserwowania.

    RépondreSupprimer
  5. no faktycznie niestety tak z tymi gwiazdami jest.
    ale mimo wszystko chciałbym się obudzić w USA, najlepiej w NYC <3

    RépondreSupprimer
  6. fajny pomysł na notkę, a pewnie ile radości przy tworzeniu

    RépondreSupprimer
  7. Przyjemnie się czyta :)
    Buziaki
    H A L L O W K A A

    RépondreSupprimer
  8. haha ostatni tekst mi się podoba :D
    Białą herbatę ?Nawet nie wiedziałam, że taka jest :D

    RépondreSupprimer
  9. Ja bym się mogła obudzić w Los Angeles na jeden dzień, by zobaczyć jak naprawdę jest ;) Tego krowiego żarcia bym dłużej nie wytrzymała, haha.

    RépondreSupprimer

Może odnajdziesz tu coś, co Cię zainspiruje. A może napiszesz kilka słów , które staną się dla mnie inspiracją…(krytyka mile widziana)